Pożytek z Wielkiego Resetu

Pożytek z Wielkiego Resetu

Oto nareszcie zebraliśmy się w gronie rodzinnym przy świeczkach i latarkach, opowiadając sobie nawzajem opowieści, grając w karty i śpiewając piosenki wspólnie bez założonego programu. Zwyczajnie ot tak.

A wszystko to dzięki zaistniałej niespodziewanie w Polsce Północnej wichurze, która jest podobno zapowiedzią globalnej sytuacji blackoutu.

Realizacja tego programu, która w Polsce zaostrzyła się dnia 20 marca 2020 roku wprowadzeniem stanu epidemii zaczyna się pomaleńku rozjaśniać.

Ponad połowa społeczeństwa jest podobno zaszczepiona, a tymczasem coraz więcej ludzi dostrzega w końcu, że nie mamy do czynienia z teoriami spiskowymi, a realną sytuacją… tak to nazwijmy… Apokalipsy.

Podobno polscy i europejscy działacze o wolność stawiają już na nogi operację Norymberga… ale nie ma już to większego znaczenia, gdyż większa część społeczeństw jest już zaszczepiona.

» Po prostu już przestańcie, proszę

A tymczasem w ramach tzw. kontroli sytuacji epidemiologicznej pewna instytucja pseudo-prozdrowotna zwana „WHO it is???” – zbiera się odebrać władzę światowym rządom. Czeka nas błogosławione życie w dobrobycie, w którym podobno będziemy szczęśliwi – tak twierdzą wielcy – czyli ci co mają kasę, autorzy tego raju z Klausem Schwabem i Georgem Sorosem na czele.

Tak więc w naszym Nowym Świecie (wspaniałym) – zgodnie z przewidywaniami kolegi Huxleya – będziemy nadal wdzięcznymi konsumentami farmaceutyki, jak dotychczas, ale teraz już w stopniu kontrolowanym.

» Kręte ścieżki farmaceutyki

Tak jak w ciągu ostatnich dekad produkcja nabiału została wyparta z naturalnego środowiska gospodarstw do zdezynfekowanych hal produkcyjnych, a nasze produkty żywnościowe zostały pozbawione jakichkolwiek składników odżywczych w imię założenia, że podstawą życia nie jest żywa energia, a odpowiednie substancje chemiczne – tak i teraz: my, jak wcześniej nasze krowy mamy znajdować się pod kontrolą globalnej sieci Sanepidu,  z takimi samymi oczywiście założeniami.

Wspaniała idea globalizmu pracuje już od dłuższego czasu – jej wprowadzanie rozpoczęło się daleko wcześniej, niż rzekoma pandemia… nie mam wiele do powiedzenia na temat gospodarki i jej zmian.

Widzę jednak, że brakuje w Polsce gospodarstw. Krowę mało kto ma we wsi, a marchew tradycyjnie rosnącą u nas od stuleci kupujemy z Holandii. Kto to zrobił?

Cóż, nie wiemy, gdyż jedyny gość który walczył o gospodarstwa rolne i mógłby uświadomić miejski plebs w tym zakresie umarł kilka lat temu w tajemniczych okolicznościach.

Zapewne znowu chodzi o „standardy sanitarne”… A tymczasem rolnictwo praktycznie nie istnieje już w naszym kraju.

WHO po cichutku wprowadza swój plan, a tymczasem rozgorzał światowy konflikt… i słychać w Polsce po kątach głosy, że to nie Rosja jest prowokatorem tego wszystkiego, ale właśnie USA i NATO czyli tam, gdzie siedzą ci, którym zależy na globalnej władzy.

Pani Angela już dawno obiecywała swoim obywatelom odcięcie zasilania… blackout – nowy po koronawirusie wielki straszak dla mas. I już wszyscy sikamy w gacie, niczego nie chcemy, tylko przetrwać, by nie zabierano nam naszej wody i dostępu do marketów. Zachwyceni powrotem energii będziemy jak zahipnotyzowani patrzeć w ekran Wielkiego Brata przerażeni kolejnymi prognozami.

Ale nie jest tak źle.

Przeżyjemy to. Owszem, będzie Apokalipsa, walka o wodę, walka o ostatni chleb w sklepie, a nawet o resztki na targowych śmietniskach… i w miastach będzie fatalnie, bo nikt tam nie znajdzie niczego do żarcia, co najwyżej chwasty nad rzeką i ten kto nimi nie wzgardzi, utrzyma swoją rodzinę. Ale z ograniczeniami, jakie nam narzucił dotychczasowy tryb życia – obżarstwo, posiłek minimum 3 razy dziennie, zero praktyki poszczenia, zero znajomości roślin i wszędobylskie stosowanie niszczącej organizmy farmacji ludzie nie widzą innej możliwości jak wpaść w panikę. A to się lubi udzielać.

I pozostaje jeszcze wieś. Kiedy wszystko stanie i skup nie będzie odbierał mleka od ostatnich polskich mleczarzy, właściciele gospodarstw mogą stać się bogaczami, jeżeli potrafią się szybko zorganizować w starym stylu – na przykład zaprosić sąsiadów do pracy przy krowach.

Będziemy musieli powrócić do stylu życia naszych ojców.

Można gotować na wolnym ogniu w ogrodzie. Można jeść zioła z łąki lub dziko rosnące w ogrodzie.

Można nauczyć się jak sukcesywnie zużywać rzeczy w kolejności ich trwałości, zamiast jeść to na co akurat mi przyszła fantazja. Dzieci naucza się wówczas jeść to co dają, a nie chleb z dżemem lub bułki z ketchupem zgodnie z ostatnim krzykiem osobistego trendu żywieniowego opartego na marketingu żywności.

Być może wiele kobiet będzie mieć problem z braku dostępu do środków sanitarnych… Ale część będzie bardziej gramotna i poszyje sobie zawczasu podpaski z materiału, tak jak to robią w innych krajach proekologicznie, a do higieny intymnej użyje wody z octem jabłkowym…

Być może osoby starsze będą mieć problemy z powodu braku swoich narkotyków pseudoleczniczych i z powodu odwodnienia. Ale niektórzy przypomną sobie, że jako lekarstwa można stosować zioła – to co daje nam przyroda i to co tradycyjnie było używane jako medykamenty, czyli woda utleniona, alkohol, ocet, soda i miód. Wtedy tradycyjne metody być może chociaż częściowo w naturalny sposób wyprą farmację. Być może wielu otworzy oczy i zobaczy, że było do tej pory niewolnikami marketingu reklamowego, że pozwoliliśmy by zrobiono nas w balona z tym leczeniem…

To byłby nareszcie czas dla rodziny. Dzieci skradzione rodzicom przez Electronic Arts oraz Mojang powrócą do planszowych gier i zabaw lalkami a rodzice zabiegani pomiędzy kuchnią a komputerem siądą na dywanie razem z dziećmi.

Wcześniej mieliśmy Soviet Union, oddziały bezpieki państwowej i deficyty na półkach.

Teraz – w czasach Europe Union – będzie podobnie – deficyty i oddziały bezpieki sanitarnej.

Ale podobnie można będzie to przetrwać – mam tylko nadzieję, że nie bedziemy chować naszych krów w podziemiach ani być zmuszonymi wychodzić nocą na zbiór ziół do lasu?

Artykuły powiązane